- Bardzo dobrze. I nadzwyczaj ciekawie. - odparłam niewzruszona, kładąc nacisk na słowo ciekawie. Nie mogę dać mu tej satysfakcji. - A ty co robiłeś przez ten cały czas? Siedziałeś na tyłku przed telewizorem czy może znów tworzyłeś swoje bezsensowne dzieła? - spytałam z niewinnym uśmiechem malującym się na twarzy. Chris skrzywił się i mruknął pod nosem coś, co zapewne miało na celu mnie urazić. Jakoś nie poczułam się gorzej.
- Właściwie... To zająłem się nauką. - odparł dumnie.
- Wiesz, że przeglądanie stron internetowych nie liczy się jako prawdziwa nauka.
- Chyba że! - wykrzyknął, wpatrując się we mnie z wyższością - Wchodzisz na strony, które mogą cię czegoś nauczyć. - i uwierzcie mi, że w tym momencie naprawdę chciałam rzucić komentarz z podtekstem, ale skoro dziś i tak już starałam się być lepszym człowiekiem, to mogę też porobić za nieco lepszą siostrę. NIECO.
- Skoro tak mówisz. - przewróciłam oczami i udałam się do kuchni, by nalać sobie coś do picia. Spędzenie ponad dwóch godzin w komunikacji miejskiej nie jest szczytem marzeń.
- To może opowiesz mi co takiego ciekawego dziś robiłaś. I tak nie mam nic do roboty, to i posłuchać mogę. - rzucił z obojętnością. I tak wiem, że jest ciekawy.
- Zajęłam się jednym artykułem, poukładałam papiery Claire, dostałam krótki wykład na temat, który z całą pewnością masz gdzieś i poznałam dwie nowe osoby, ot co. - opowiedziałam, po czym upiłam łyk soku ze szklanki. Jak tak na to spojrzeć to w sumie najciekawiej to nie wygląda, ale dla mnie ten dzień był tak dobry, jak każdy poprzedni. Jeśli robisz to co lubisz to cię to nie nudzi.
- A kogo poznałaś? - zapytał wskakując na stół i patrząc na mnie z zaciekawieniem. (Mówiłam.)
- Dwóch chłopaków. Jeden jest kumplem Jade, a drugi to syn redaktora naczelnego.
- A jak mają na imię? - dopytywał.
- Co cię to tak interesuje? - przewróciłam oczami, lekko poirytowana - Louis i Harry. - mimo wszystko odpowiedziałam na jego pytanie.
- Louis to ładne imię. - stwierdził Chris.
- Czy ja wiem? Całkiem normalne.
- Ale brzmi to lepiej niż Lewis. No, bo patrz... Louis. Louis. Louuuuuuuuuis. Louuuuuuuu...
- Dobra, wystarczy! - warknęłam, zakrywając mu usta dłonią - Rozumiem, że najwyraźniej zakochałeś się w jego imieniu, ale nie musisz go w kółko powtarzać. Może kiedyś sam go poznasz i wtedy będziesz mógł pozachwycać się razem z nim. Wydaje mi się, że byście się dogadali. Oboje jesteście dziwni. - burknęłam, nadal trzymając dłoń na ustach brata. On jednak zdecydował się mnie polizać, więc szybko zabrałam i wytarłam dłoń w spodnie. - Jesteś obrzydliwy.
- Dziękuję za komplementy. - Chris zeskoczył z blatu, ukłonił mi się (co z kolei przypomniało mi wcześniejszą sytuację z Harry'm) i odszedł do swojego pokoju.
***
- Mój brat jest w tobie zakochany. - powiedziałam, kiedy następnego dnia weszłam do biura i zobaczyłam Louisa, który ponownie usadowił się na moim biurku.
- To ja znam twojego brata? - zapytał nieco zdziwiony.
- Nie. On ciebie też nie. - odpowiedziałam wzruszając ramionami i zajmując swoje miejsce za biurkiem, starając się przy tym zignorować siedzącego na nim chłopaka. - Właściwie to on jest tylko wielkim fanem twojego imienia, ale to nie ma znaczenia. I tak cię kocha. - szach mat, drogi Chrisie. W sumie to nie ma dla ciebie wielkiego znaczenia i możliwe, że nawet się o tym nie dowiesz, ale i tak mam z tego pewną satysfakcję.
- Okej. A jak on ma na imię? - zapytał, obracając się w moją stronę i podciągając nogi, żeby usiąść po turecku.
- Christopher, Chris, dla znajomych debil. - odparłam niewzruszona.
- Wydaje mi się, że kantujesz.
- Nie, wcale nie. Każdy z jego znajomych przynajmniej raz nazwał go debilem. Jak poznasz mojego brata to sam się o tym przekonasz. Dałabym ci jakiś tydzień dopóki byś tego nie powiedział.
- W sumie mógłbym go kiedyś poznać. Wydaje się być całkiem spoko. - stwierdził.
- A niby po czym to wywnioskowałeś? - uniosłam brew ku górze i spojrzałam na niego zdziwiona.
- Po tym co mi o nim powiedziałaś, a niby po czym? - przewrócił oczami. Wcale mi się to nie podoba. Nie lubię gdy ludzie używają przeciwko mnie sarkazmu.
- Ale ja... - zaczęłam, ale widząc jego spojrzenie, po prostu się poddałam. Z takimi jak on to nie ma co rozmawiać. Znam go dopiero dwa dni, ale już mogę powiedzieć, że praktycznie dorównuje mojemu bratu. Teraz nie wiem czy to aby się poznali to na pewno taki dobry pomysł. Jeśli się polubią, to będę miała podwójnych wkurzaczy-komentatorów.
- Jestem! - widać, że schemat się powtarza. Po raz kolejny Jade wbiegła do biura nieco spóźniona i po raz kolejny nie było tu Claire. Dodajmy do tego wszystkiego jeszcze Louisa i voila! Praktycznie to samo! - Cholera jasna! - warknęła, najwyraźniej orientując się, że nie ma tu czarnowłosej. - Znowu. - mruknęła i bez jakiegokolwiek powitania, zajęła swoje miejsce.
- To ja już pójdę. Do kiedyś! - pożegnał się Louis, ot tak opuszczając biuro. Zaczynam się poważnie zastanawiać nad tym dlaczego on tu w ogóle przychodzi. To nie ma sensu. (Kolejna rzecz, która łączy go z moim bratem - obaj są beznadziejnie bezsensowni).
- Mogłam go zapytać o numer. - powiedziałam sama do siebie.
- Lecisz na Louisa? Masz coś nie tak z głową? - zapytała Jade. Ups? Kompletnie zapomniałam, że ona tu jest.
- Nie, no co ty. Po prostu mój brat mógłby go spotkać. - odpowiedziałam, bo przecież właśnie o to mi chodziło.
- Twój brat?
- Tak. Kocha go. - powiedziałam z całkowitą powagą - To znaczy... Kocha jego imię, ale to prawie to samo.
- Dobra, nie wnikam.
- I słusznie. - pokiwałam głową wpatrując się tępo w wyłączony ekran monitora. Czy tylko ja czuję się nagle wypompowana z energii? Mam wielką ochotę wrócić do domu i oglądać z Chrisem powtórki Supernatural.
- No dziewczyny... Mam dla was zadanie. - oznajmiła Claire, ni stąd ni zowąd zjawiając się tuż przed nami. Lenistwa oficjalny koniec.
- Chriiiiiiiiiiiis! - zawołałam, szybko zdejmując buty i odwieszając moją kurtkę do szafy. - Gdzie jesteś? - zapytałam wchodząc w głąb mieszkania.
- W salonie. - odpowiedział, a ja szybko tam pobiegłam i zajęłam miejsce obok niego.
- Mam coś dla ciebie. - powiedziałam, uśmiechając się wesoło.
- Dla mnie? - zapytał zdziwiony, od razu odwracając swoją uwagę od telewizora.
- Owszem, dla ciebie. - potwierdziłam.
- A co to takiego?
- A więc... - zaczęłam, utrzymując go w niepewności - To numer Louisa! Ta da! - wykrzyknęłam, wyrzucając dłonie w powietrze i machając nimi tak jak wszyscy ci ludzie, którzy... no, robią ta da?
- Numer Louisa. - powtórzył, wpatrując się we mnie tępo - Po co mi numer Louisa. - bardziej powiedział niż zapytał, co w sumie nie miało większego sensu.
- Jak to po co? Żebyś mógł się z nim spotkać. - przecież to oczywiste. On kpi czy o drogę pyta?
- Nie jestem pewien czy...
- Chcesz się z nim spotkać. - powiedziałam, patrząc na niego spod byka. Nie po to wypytywałam Jade o numer Tomlinsona, by potem mój brat kompletnie to olał. Jeszcze by kto pomyślał, że tak naprawdę to ja chciałam ten numer! Chociaż Jade zapewne już tak myśli.
- Dobra. Skoro tak bardzo ci zależy to nie ma sprawy. Spotkam się z nim. - powiedział, unosząc ręce w geście kapitulacji.
- Nie podziękuję, bo to miała być przysługa z mojej strony dla ciebie. - stwierdziłam, ale i tak go przytuliłam. Pamiętna chwila.
- Zrozumiałe. - potwierdził, rozbawiony. Odsunęłam się od niego, walnęłam w ramię i spojrzałam na telewizor. Supernatural. A więc jest idealnie...
- To ja znam twojego brata? - zapytał nieco zdziwiony.
- Nie. On ciebie też nie. - odpowiedziałam wzruszając ramionami i zajmując swoje miejsce za biurkiem, starając się przy tym zignorować siedzącego na nim chłopaka. - Właściwie to on jest tylko wielkim fanem twojego imienia, ale to nie ma znaczenia. I tak cię kocha. - szach mat, drogi Chrisie. W sumie to nie ma dla ciebie wielkiego znaczenia i możliwe, że nawet się o tym nie dowiesz, ale i tak mam z tego pewną satysfakcję.
- Okej. A jak on ma na imię? - zapytał, obracając się w moją stronę i podciągając nogi, żeby usiąść po turecku.
- Christopher, Chris, dla znajomych debil. - odparłam niewzruszona.
- Wydaje mi się, że kantujesz.
- Nie, wcale nie. Każdy z jego znajomych przynajmniej raz nazwał go debilem. Jak poznasz mojego brata to sam się o tym przekonasz. Dałabym ci jakiś tydzień dopóki byś tego nie powiedział.
- W sumie mógłbym go kiedyś poznać. Wydaje się być całkiem spoko. - stwierdził.
- A niby po czym to wywnioskowałeś? - uniosłam brew ku górze i spojrzałam na niego zdziwiona.
- Po tym co mi o nim powiedziałaś, a niby po czym? - przewrócił oczami. Wcale mi się to nie podoba. Nie lubię gdy ludzie używają przeciwko mnie sarkazmu.
- Ale ja... - zaczęłam, ale widząc jego spojrzenie, po prostu się poddałam. Z takimi jak on to nie ma co rozmawiać. Znam go dopiero dwa dni, ale już mogę powiedzieć, że praktycznie dorównuje mojemu bratu. Teraz nie wiem czy to aby się poznali to na pewno taki dobry pomysł. Jeśli się polubią, to będę miała podwójnych wkurzaczy-komentatorów.
- Jestem! - widać, że schemat się powtarza. Po raz kolejny Jade wbiegła do biura nieco spóźniona i po raz kolejny nie było tu Claire. Dodajmy do tego wszystkiego jeszcze Louisa i voila! Praktycznie to samo! - Cholera jasna! - warknęła, najwyraźniej orientując się, że nie ma tu czarnowłosej. - Znowu. - mruknęła i bez jakiegokolwiek powitania, zajęła swoje miejsce.
- To ja już pójdę. Do kiedyś! - pożegnał się Louis, ot tak opuszczając biuro. Zaczynam się poważnie zastanawiać nad tym dlaczego on tu w ogóle przychodzi. To nie ma sensu. (Kolejna rzecz, która łączy go z moim bratem - obaj są beznadziejnie bezsensowni).
- Mogłam go zapytać o numer. - powiedziałam sama do siebie.
- Lecisz na Louisa? Masz coś nie tak z głową? - zapytała Jade. Ups? Kompletnie zapomniałam, że ona tu jest.
- Nie, no co ty. Po prostu mój brat mógłby go spotkać. - odpowiedziałam, bo przecież właśnie o to mi chodziło.
- Twój brat?
- Tak. Kocha go. - powiedziałam z całkowitą powagą - To znaczy... Kocha jego imię, ale to prawie to samo.
- Dobra, nie wnikam.
- I słusznie. - pokiwałam głową wpatrując się tępo w wyłączony ekran monitora. Czy tylko ja czuję się nagle wypompowana z energii? Mam wielką ochotę wrócić do domu i oglądać z Chrisem powtórki Supernatural.
- No dziewczyny... Mam dla was zadanie. - oznajmiła Claire, ni stąd ni zowąd zjawiając się tuż przed nami. Lenistwa oficjalny koniec.
***
- Chriiiiiiiiiiiis! - zawołałam, szybko zdejmując buty i odwieszając moją kurtkę do szafy. - Gdzie jesteś? - zapytałam wchodząc w głąb mieszkania.
- W salonie. - odpowiedział, a ja szybko tam pobiegłam i zajęłam miejsce obok niego.
- Mam coś dla ciebie. - powiedziałam, uśmiechając się wesoło.
- Dla mnie? - zapytał zdziwiony, od razu odwracając swoją uwagę od telewizora.
- Owszem, dla ciebie. - potwierdziłam.
- A co to takiego?
- A więc... - zaczęłam, utrzymując go w niepewności - To numer Louisa! Ta da! - wykrzyknęłam, wyrzucając dłonie w powietrze i machając nimi tak jak wszyscy ci ludzie, którzy... no, robią ta da?
- Numer Louisa. - powtórzył, wpatrując się we mnie tępo - Po co mi numer Louisa. - bardziej powiedział niż zapytał, co w sumie nie miało większego sensu.
- Jak to po co? Żebyś mógł się z nim spotkać. - przecież to oczywiste. On kpi czy o drogę pyta?
- Nie jestem pewien czy...
- Chcesz się z nim spotkać. - powiedziałam, patrząc na niego spod byka. Nie po to wypytywałam Jade o numer Tomlinsona, by potem mój brat kompletnie to olał. Jeszcze by kto pomyślał, że tak naprawdę to ja chciałam ten numer! Chociaż Jade zapewne już tak myśli.
- Dobra. Skoro tak bardzo ci zależy to nie ma sprawy. Spotkam się z nim. - powiedział, unosząc ręce w geście kapitulacji.
- Nie podziękuję, bo to miała być przysługa z mojej strony dla ciebie. - stwierdziłam, ale i tak go przytuliłam. Pamiętna chwila.
- Zrozumiałe. - potwierdził, rozbawiony. Odsunęłam się od niego, walnęłam w ramię i spojrzałam na telewizor. Supernatural. A więc jest idealnie...